Ważniejsze miejsca, w których zdobywałam doświadczenie:
- Szpital Czerniakowski oraz Dziecięcy Szpital Kliniczny w Warszawie
- Wojewódzki Szpital Specjalistyczny, Dziecięcy oraz MSWiA w Olsztynie
- Ośrodek SPA, Polskie Towarzystwo Dietetyki, Bank Żywności
- Liczne poradnie specjalistyczne
Jako dietetyk kliniczny uszczęśliwiam ludzi… jedzeniem :).
Brzmi dziwnie? W takim razie…
Moja historia nie jest jedną z tych o wielkim żywieniowym nawróceniu. Nigdy nie miałam nadwagi. Miałam za to wyjątkowego Dziadka i wyjątkową Babcię. Ona – pielęgniarka, On – lekarz. Żyli pomaganiem. W ich domu nasiąkałam tą niezwykłą atmosferą, jaką tworzą wokół siebie ludzie mający w życiu misję. Chłonęłam fragmenty ich „zawodowych” rozmów. Nie rozumiałam z nich wiele, ale czułam, że są ważne.
Kiedy tylko mogłam, przeglądałam książki, od których uginały się półki w ich domu. Były tajemnicze – pełne nieznanych mi nazw i dziwnych schematów, ale to tylko rozbudzało moją wyobraźnię. Wiedziałam, że przyjdzie czas, kiedy je zrozumiem.
Babcię i Dziadka pożegnałam bardzo wcześnie. Pozostawili mi jednak zaciekawienie człowiekiem, jego sprawami i chęć pomagania, którą sami żyli.
Przez taki filtr obserwowałam zmagania różnych osób o zdrowie i szczupłą sylwetkę. A tak się składało, że zawsze w otoczeniu był ktoś, kto nieustannie się odchudzał. Wyprawy do dietetyków w odległych miejscowościach (w tamtych czasach zawód dietetyka nie był jeszcze tak popularny jak dziś), a potem posiłki jedzone z miną mówiącą „Za jakie grzechy?”.
Podziwiałam (bo sama tych potraw nie wzięłabym do ust), a jednocześnie zastanawiałam się, czy naprawdę nie można inaczej.
Czułam, że musi być jakiś sposób, żeby przyjemne (dla kubków smakowych) połączyć z pożytecznym (dla zdrowia i figury). Zaczęłam czytać o żywieniu i… popłynęłam.
Nie stało się nic, co byłoby przełomem. Tak po prostu: w miarę jak moja (ciągle jeszcze amatorska) wiedza o żywieniu rosła, zaczęło do mnie docierać, że to może być sposób na życie. Sposób na to, by jak Babcia i Dziadek żyć pomaganiem, ale zamiast skupiać się na eliminacji ludzkiego cierpienia – działać u podstaw. Żeby zapobiegać, a nie leczyć.
Odkrywałam ją na studiach, licznych kursach, a potem zdobywając pierwsze doświadczenia zawodowe w szpitalach i poradniach specjalistycznych. Odkrywałam ją, prowadząc wczasy odchudzające albo realizując projekty dla Polskiego Towarzystwa Dietetycznego.
I odkrywam ją na tyle skutecznie, że wkrótce na wizytę w moim gabinecie trzeba było czekać ponad miesiąc (to chyba jedna z najdłuższych kolejek do dietetyka w moich miejscowościach!).
Ale to, co najpiękniejsze, dzieje się w relacji z samymi pacjentami. Mogłabym godzinami opowiadać o tym, jak w oczach otyłych niegdyś kobiet pojawiają się iskierki dumy z siebie i poczucia atrakcyjności. O tym, jak pacjenci, którzy wciąż chodzili zmęczeni, odzyskują siły. Albo o tym, jak moja sugestia pozwala na wczesnym etapie wykryć chorobę i tym samym oszczędziła komuś cierpienia.
Pewnego dnia odwiedził mnie w poradni starszy pan, który znał mojego dziadka. Wręczając mi wielki bukiet czerwonych róż, powiedział:
– Szkoda, że Pani dziadek tego nie dożył.
Szkoda. Wiem, że byłby ze mnie dumny.
Doświadczenie zawodowe zdobyłam dzięki odbytym praktykom studenckim w wielu placówkach, ważniejszymi z nich są:
-Wojewódzki Szpital Zespolony w Koninie, na dziale żywienia, oddziałach nefrologi oraz diabetologii
-Dom Pomocy Społecznej, jako Pomoc Żywieniowa
-Ośrodkach uzdrowiskowych, na stanowisku Pomocy Dietetycznej
-Przedszkolach, na stanowisku pomoc Intendenta
-Centrum Porad Żywieniowych i Dietetycznych, specjalizującym się w zakresie poradnictwa dietetycznego i edukacji żywienia, jako Dietetyk
Kontynuuję naukę na studiach II stopnia na kierunku Żywienia Człowieka Zdrowego i Chorego. Dietetyka jest moją pasją, dlatego systematycznie poszerzam i uaktualniam swoją wiedzę z obszaru żywienia oraz dietetyki, zarówno czytając literaturę, czy też uczestnicząc w wydarzeniach naukowych.